Gdzieś w połowie tego roku jechaliśmy we trójkę: ja, Mi i Po samochodem na trening. W radiu leciała jakaś pogadanka, w której redaktorzy silili się na bycie śmiesznymi. Opowiadali jakąś historię, że było sobie jakieś duże przedstawienie. Scena, orkiestra, dyrygent, te sprawy. Dużo dzieciaków na widowni. Przedstawienie było udane, tylko na koniec dyrygent wstał i powiedział do całej zgromadzonej dziecięcej publiczności: "A wiecie dzieci, że Mikołaja nie ma?" Potem redaktorzy jeszcze się rozwodzili na temat tego, jaki raban się zrobił i jak ten teatr czy opera musieli przepraszać i odwoływać. Po czym podsumowali, że 'któż tam jeszcze w Mikołaja wierzy?' Pośmiali się i byłby koniec. Ja puściłabym całość mimo uszu i w zapomnienie, gdyby nagle z tylnego fotela nie rozległ się głos Po:
- To Mikołaja nie ma?
Dziękuję panowie redaktorzy.
Miłosz jednak wziął sprawy w swoje ręce i wytłumaczył rzeczowo jak starszy brat młodszej siostrze jak to tatuś z mamusią, pod osłoną nocy bawią się w Mikołaja. Pola była chyba trochę zawiedziona, ale cóż, mądre z niej stworzenie.
* * *
I chyba kontynuacja działa się teraz, w listopadzie i grudniu.
Pola chyba pamiętała tamtą dyskusję. Nawet próbowała podpytywać, kto przynosi prezenty. Z szelmowskim uśmiechem zagadywaliśmy ją 'a co? Nie wiesz?'. Wredni rodzice jesteśmy po prostu. Pola zatem napisała piękny list do Mikołaja i dopilnowała, aby każde z nas go przeczytało. I czy na pewno zrozumiało. Potem przyszedł dziadek, to dziadek też musiał się z listem zapoznać:
Ciasteczka zostały kupione, ale zanim Mikołaj zdążył przyjść, już nic nie było. Zatem 5 grudnia zabrałyśmy się za pieczenie babeczek. Pola w pokoju naszykowała babeczkę i mleczko w kubeczku, po czym skrupulatnie dopilnowała, aby zarówno mamusia jak i tatuś wiedzieli gdzie stoją wiktuały. Na poduszeczce koło łóżeczka, aby już nikt nie miał zupełnie wątpliwości co należy robić stanęła kartka:
A tu jeszcze jedna twórczość na tę okazję (zastanawia mnie co to jest na tym soplu czy nodze):
* * *
No, ale żeby nie było, że grudzień i zima, to dzisiaj jeszcze zauważyłam, że zakwitły jaśminy:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz