Znowu mamy wakacje i znowu 'grupa trzymająca władzę' przeprowadza zamach na suwerena. W zasadzie to taki gwałt w stylu Korwina-Mikkego: 'przecież każda chce być zgwałcona', 'krzyczy, a więc się podoba'. I śmiech w twarz.
Wczoraj po raz kolejny, trochę przez przypadek, ale byłam na proteście na Rynku we Wrocławiu. Po raz kolejny uderzyło mnie to samo wrażenie: na proteście są inteligenci, ale tacy w stylu bibliotekarki; erudyci, ludzie myślący, zastanawiający się, ale dalecy od załatwiania spraw siłą; wierzący w siłę argumentu, a nie argument siły. Ufający zasadom, że przyjęte reguły są przestrzegane, a jeśli ta druga strona tego nie robi, to przecież my się nie zniżymy do takiego poziomu.
I to chyba jest problem tej grupy. Naszej grupy. Grupy, która akurat dzielnie codziennie czuje się zobowiązana pójść do pracy i zarobić na to wszystko; tej grupy, która śmieci wyrzuci do kubła, a nie obok; porywa się na poprawianie świata wokół siebie zamiast pojechać na kolejne wakacje 'all inclusive' z nurzaniem czterech liter w basenie.
Na Rynku we Wrocławiu sytuacja ma jeszcze dodatkowy wymiar. Stoi grupa ludzi krzycząca o jakichś ideach, gdy w koło trwa impreza. Impreza tych, którym jest przecież świetnie, dzięki wysiłkom tych, którym zależy.
Nie wiem czy Lady Pank chciałoby być ilustracją do powyższego obrazka, ale tak mi się nasunęło:
:(
OdpowiedzUsuń