...i po wakacjach. W tym roku spędziliśmy z dzieciakami tydzień w Bieszczadach. Niedużo to, ale patrząc na ilość spraw związanych z budową do załatwienia, to i tak dobrze. Może do środy obrobimy się.
Dzisiaj wybieraliśmy drzwi wewnętrzne. Wiemy co chcemy, nic tylko kupować, ale... mimo, że drzwi banalnie proste, to jednak trudno znaleźć to, o co nam chodzi. A chodzi nam o prostą ramę wypełnioną płyciną i żeby były bezprzylgowe. Ja wolałabym w naturalnej (drewnianej) okleinie, ale Łu ma wizję białych, przechodzących płynnie w białe cokoły (zgodne z kolorem ściany), to się poddałam. W każdym razie drzwi wydawałoby się banalnie proste, a tu kuku, mało która firma ma takie proste drzwi. A jak ma, to jakieś dziwnie drogie. Łu znalazł jakąś szwedzką firmę, już prawie kupowaliśmy, ale... okazało się, że wymagają otworów 91 cm, a my mamy zgodne z normą DIN, czyli coś ok. 89 cm. Kuć już nie będziemy. Znaleźliśmy w końcu w Porta Drzwi, ale tam, jak na takie proste drzwi, to są one odpowiednio drogie. Drzwi o takie:
I tu znowu mały zonk nie przemyślany wcześniej. Za drzwi garderoby (podwójne, rozsuwane) wychodziłoby zapłacić 3,2 tys. zł. W życiu! Zrobimy pozostałe, a te sobie zostawimy do przemyślenia.
Dzisiaj jeszcze siedzimy w kalkulacjach i planach co i kiedy zrobimy. Dużo tego do przewalenia.
Jutro do zrobienia:
- wycieczka do Kątów na podpisanie umowy dotacyjnej;
- wycieczka do banku załatwienie kilku spraw;
- wycieczka do Ikei, żeby ich zapytać, co sobie wyobrażają z tą kuchnią;
- koszenie trawnika (jeśli zdążę). Choć w sumie to powinnam go znowu odchwaścić.
W tym tygodniu:
- ciśnięcie wykonawcy o wykończenie obróbek okna trójkątnego;
- j.w. o obróbki drzwi;
- ustalenie, kiedy będzie robiona elewacja;
- zakupy + wykonanie wjazdu do garażu;
- przygotowanie pod żywopłot z ognika;
- sprzątanie działki (to się chyba nigdy nie skończy!);
- podjęcie decyzji co do kuchni, czyli pewnie szukanie innych wykonawców;
- zamówienie drzwi wewnętrznych;
- zamówienie materiałów do łazienek;
- ustalenie startu prac z łazienkami;
- ...
A w górach...
Bieszczady z roku na rok się zmieniają. Są jeszcze dzikie, choć coraz bardziej jest to dzikość ucywilizowana - przybywa dobrej infrastruktury drogowej, turystycznej, noclegowej itd.
Widać, że mieszka tam coraz więcej ludzi, którzy ulegli urokowi tych gór. Tam tworzą nowe, odrestaurowują stare. Z jednej strony pięknie to wszystko wygląda, że drogi i obejścia zadbane, każda ciekawostka ma swoją oprawę, gospodarstwa podtrzymują lokalne tradycje. Z drugiej - przez to ludzi w Bieszczadach coraz więcej. W najdzikszej części tłumy walą na połoniny, Rawki, Tarnicę. Na szczęście wciąż spokojnie można znaleźć szlaki, gdzie praktycznie nikogo przez cały dzień się nie uświadczy. Tylko, jak długo jeszcze? Miło, że wciąż stosunkowo mało jest 'cepeliady', że ciupagi nie z Chin czy Zakopanego (jak np. w Niechorzu), ale lokalne, strugane z bieszczadzkich leszczyn. Może dzięki świadomości i mądrości ludzi tam zamieszkujących tak pozostanie? Zobaczymy za parę lat.
Budujące jest, że sporo działań jest czynionych również dla zachowania naturalności i dzikości. Myśleliśmy, że formą reklamy są ostrzeżenia na drodze przed niedźwiedziami czy rysiami, jednak z rozmów z gospodarzami wynikało, że nie szukając mieli spotkania mniej bądź bardziej bezpośrednie z niedźwiedziem, wilkami, jeleniami. Na terenie Bieszczadów został również utworzony Park Gwiezdnego Nieba. I jest to jedna z atrakcji, którą szczerze mogę polecić. Nocne warsztaty prowadzi Słowak. Jak się okazuje, to na Słowacji dużo bardziej niż u nas przejmują się zanieczyszczeniem światłem. Mimo, iż wydawało mi się, że staramy się świadomie chronić siebie i przyrodę (mam nadzieję, że nie brzmi to za patetycznie ;) ) to stosunkowo mizerne miałam pojęcie, o negatywnym wpływie światła, również na człowieka. Że jasne światło, szczególnie w zimnych rejestrach, hamuje wytwarzanie melatoniny, która naturalnie zaczyna się wytwarzać ok. godziny 21. Nie będę wdawać się w szczegóły - można sobie poczytać choćby na Wikipedii. Poza tym spotkanie z gwiazdozbiorami, galaktykami, pierścieniami Saturna, Drogą Mleczną robiło naprawdę duże wrażenie:
A z anegdotek:
Jednego dnia dopadł nas deszcz w górach. Pytam Po:
- Pola, masz mokro w butach?
- Nie. Ale woda mi się nalała i teraz bakterie biorą kąpiel.
niedziela, 24 sierpnia 2014
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Etykiety
życie rodzinne
(124)
ogród
(121)
budowa
(102)
przetwory
(31)
marudzenie
(28)
plany
(28)
jojczenie
(27)
dywagacje
(21)
sso
(20)
filozofowanie
(17)
rośliny
(17)
dach
(16)
obserwacje
(15)
przyroda
(15)
zwierzęta
(15)
działka
(14)
mieszkanie
(14)
przyłącza
(14)
wnętrza
(14)
aranżacje
(13)
finanse
(13)
ogólne
(13)
życie na wsi
(13)
problemy
(11)
stan 0
(11)
woda
(11)
covid19
(10)
droga
(10)
nalewki
(10)
przepisy
(9)
sąsiedzi
(9)
kalkulacje
(8)
marzenia
(8)
okna
(8)
ptaki
(8)
wspomnienia
(8)
z netu
(8)
święta
(8)
ciocia dobra rada
(7)
prąd
(7)
bździuny
(6)
ogrzewanie
(6)
sądziad
(6)
absurdy
(5)
instalacje
(5)
kot
(5)
książki
(5)
radości
(5)
wiosna
(5)
zasłony
(5)
zdjęcia
(5)
zima
(5)
co ja robię tu?
(4)
elewacja
(4)
historycznie
(4)
kanalizacja
(4)
nie wiem co powiedzieć
(4)
politycznie tfu
(4)
sprawy wsi
(4)
wygrzebane z lamusa
(4)
łazienki
(4)
drzwi
(3)
fontanna
(3)
gaz
(3)
genealogia
(3)
inspiracje
(3)
kuchnia
(3)
odkrycia
(3)
pory roku
(3)
schody
(3)
wino
(3)
wyczytane
(3)
cuda natury
(2)
dokumenty
(2)
dom
(2)
energooszczędność
(2)
kompost
(2)
ku pamięci
(2)
ogrodzenie
(2)
pet challenge
(2)
piękne słowa
(2)
podłoga
(2)
przeprowadzka
(2)
ssz
(2)
wymiękam
(2)
zioła
(2)
a
(1)
bruki
(1)
dialogi
(1)
domek na drzewie
(1)
działania
(1)
kosopleciny
(1)
krupnik
(1)
muzyka
(1)
okolica
(1)
pogoda
(1)
poidełko
(1)
pytania bez odpowiedzi
(1)
reklama
(1)
strachy na lachy
(1)
szkoła
(1)
słowiańszczyzna
(1)
taras
(1)
tydzień Ziemi
(1)
wynajem
(1)
wypieki
(1)
z dialogów
(1)
zbiory
(1)
śmieci
(1)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz