I zaczął się sezon na pomidory. Przerobiłam pierwsze 10 kg. Wyszło 24 słoiczków. Tak próbuję odtworzyć jakie i ile robiłam w zeszłym roku. Było to chyba 20 kg w sumie, z których były zrobione sosy jak na poniższych zdjęciach, przeciery i jakieś sosy pomidorowo paprykowe. Generalnie wspaniałe, ale mało i obiecywałam sobie, że w tym roku zrobię dużo więcej, ale...
Słoiczki jak na zdjęciach zużyłam wszystkie. Mam jeszcze trochę takich różnych, które są albo trochę małe (ok. 300 ml) albo trochę duże (ok. 600 ml). Coś trzeba będzie lepić. A może po prostu kupić? Tylko Łu nie może na nie patrzeć. Mam w garażu kilka kartonów słoików i butelek (na wino, nalewki soki). Ale fantastyczny temat na wpis...
Generalnie przydałoby się pewnie, żebym miała zrobionych ok. 100 słoików. W zeszłym roku poza naszymi robionymi, to jeszcze kupowałam ogromne ilości puszek z pomidorami i wszystko poszło. Z jednej strony pewnie lepiej mieć swoje, ale z drugiej za puszkę płaci się 2 zł. Te 24 słoiczki to koszt 80 zł (pomidory), ok. 10 zł bazylia (dwie doniczki), 10 zł cebula i czosnek. Oregano mam własne w ogrodzie. No, i kilka godzin pracy. Czyli można by kupić około 40-50 puszek 400 g z pomidorami. Pewnie, że nie takie smaczne, że bez przypraw. Hmm, chyba zamiast robić przeciery, to kupię zapas puszek i kartoników. Muszę to przemyśleć.
A sosy są rewelacyjne, więc na pewno nie warto z nich rezygnować. Nadają się zarówno prosto do makaronu, jak i np. jako sos na pizzę, baza do zupy pomidorowej i wszędzie tam, gdzie się dodaje pomidory.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz