Skorka chciała zobaczyć ogródek. W tej chwili to umieralnia, bo ne mam kiedy podlewać. Wieczorem nie ma ciśnienia, rano czasem zdążę kawałek podlać. Niektóre rośliny się jeszcze trzymają, ale niektóre już widać, że ledwie dyszą. Przydałyby się jakieś deszcze.
Kilka zdjęć, ale z bliska, żeby nie było za bardzo widać, jak wszystko jest oklapnięte:
Róż ostatnie podrygi. Zaraz wszystkie klapną, ale trzeba będzie ściąć kwiaty i urosną kolejne.
Ostatnia inwencja Łu: ścieżka do garażu. Niestety, grunt poziomu nie trzyma w tym miejscu i tu też się wzięłam za wyrównywanie powierzchni przez dosypywanie kolejnych warstw. Może do jesieni coś z tego będzie.
A takie coś siedziąło na śliwce:
Śliwki od tatusia. Niestety, drzewko ma chyba kędzierzawość liści. Albo mszyce czy jakieś inne coś je niszczy. Muszę o tym poczytać.
A tu druga śliweczka będzie miała może z 5 owocków w tym roku. Mam nadzieję, że uda mi się skosztować. Z trzech czereśni Po zżarła dwie, a trzecia była nadgryziona przez coś. I tak zjadłam tę nadgryzioną. Pychota! Mamy bardzo słodkie i bardzo wczesne (takie chciałam) czereśnie. Tylko na zbiory musimy poczekać jeszcze parę lat.
A tu taki widok na ostatni fragment do zagospodarowania.
I w drugą stronę, do kompostownika.
I w trzecią.
Granitowa ławeczka przy miejscu ogniskowym. Ogniska w tym roku nie robiliśmy, ale wierzba zwiesza się, to nie wiem czy robić.
Czerwone korale... oby tylko zdążyć przed szpakami!!!
Wisienka po lewej i 'leśny' zakątek.
Róża już się słania pod ciężarem kwiatów i upałem.
A tu wreszcie pierwsze, i to piękne, jeżówki udało mi się doprowadzić do kwitnienia. Jak to jest, że w jednym krzaczku są pomarańczowe, różowe i żółte?
Hortensja dębolistna. W tym roku pierwszy raz zakwitła. A poniżej pomidorki z ubiegłorocznej uprawy. Nie wyrywam, może któryś zaowocuje?
W tym roku wsadziłam chyba ponad 20 lilii. A to pierwsza z nich zakwitła:
Rośliny jeszcze zielone, ale jak się stanie, to kora trzeszczy, że aż strach.
Dogorywające ostróżki.
I ostatni kwiatostan łubinu. Pięknie wyrosły mi dwa krzaki tegoż. Jeden fioletowy, drugi różowy.
A tych to nie znam nazw. Ale ładnie pomarańczowy z tym mocnym niebieskim wyglądają.
Gąszcz się zrobił. Brzózka, kaliny koralowe, jeden czosnek, runianki, jakieś żurawki i co tam jeszcze...
A tu już kompozycja z suchych czosnków. U koleżanki stały przez całą zimę i wyglądały przecudnie. Mi w zeszłym roku mama Łu powyrywała. Mam nadzieję, że w tym roku się ostaną.
A takie widoki z ławeczki przed domem.
I hortensja piłkowana. Usycha, jak zresztą inne hortensje. Nie wiem, czy to tylko kwestia za małej ilości wody, czy słońca za dużo.
A tu widać, że kwitnie jak najęta. Ciekawe, czy coś ją zapyli.
I na razie tyle. Przyjedź Skorka, to zobaczysz całość.
Aha i jest prawie północ a w domu 27,8 stopnia.
Jeju, ile różnych rzeczy u Ciebie... Oko cieszą, oby tylko spadł deszcz.
OdpowiedzUsuńA po co masz wycinać lawendę? Za dużo, czy masz inny koncept?
Co do echinacei, to pewnie miałaś trzy odmiany zmieszane w doniczce, nie? :)
A przyjadę, jeśli przyjadę. Bardzo bym chciała, chociaż taki upał chyba by mnie dobił. U nas ma być ciepło i bezdeszczowo w najbliższym czasie, ale nie aż tak, nie przywyknę.
Deszczu nie ma i nie zapowiadają. Lawendę myślałam ścinać na bukieciki. Takie, żeby do szafy włożyć czy coś. Faktycznie muszą działać na robaki, bo jakieś zwierze sobie zrobiło 'gniazdo' w jednym krzaczku. Tzn. coś musiało wleźć o sobie siedzieć. Nie wiem czy kot, czy jakiś ptak. Kiedyś widziałam, jak wróbel sobie odłamuje gałązkę i zabrał pewnie do gniazda.
OdpowiedzUsuńZ jeżówką to faktycznie możliwe.
Idę, bo zaraz się zbieram z kołem emerytów do Panoramy Racławickiej.