...w tym roku. Czyli miodek mniszkowy. Wyszedł jakiś taki bardzo ciemny, ale to chyba dlatego, że długo się gotował i cukier musiał się trochę skarmelizować w garnku. Choć i sam macerat z mniszka był dość ciemny.
Przepisy na 'miodek' znalazłam różne. Taki co pamętam (chyba) od siostry, to 400 kwiatów mniszka, 2 cytryny i kg cukru. Ale już nie pamiętałam co dalej, więc znalazłam. Zbliżony, że litr kwiatów, i reszta taka sama. I na tej bazie robiłam: 15 minut obgotować, zostawić do następnego dnia, gotować około 2 godziny z cytryną do nabrania konstystencji.Niedawno kupiłam sobie dwie fajne książki:
Atlas roślin leczniczych Małgorzaty Mederskiej:
oraz Zioła jak zbierać, przetwarzać, stosować - Magdaleny Gorzkowskiej.Odstępstwem od wszystkich przepisów było to, że trzymałam w garze dwie noce (bo wczoraj zapomniałam, hahaha) i wygotowaną cytrynę zostawiłam. Trafiła razem z miodkiem do słoiczków. Taki mam plan, że może wykorzysta się ją jeszcze? Jako dodatek do ciasta czy kompotu na święta? Chyba zawartość słoiczka się nie popsuje? We wszystkich przepisach cytryna była usuwana.
To jeszcze na koniec, co robi Po w czasach zarazy:
Do lasu możecie ponoć chodzić, to następny mógłby być syrop sosnowy, a potem koniecznie syropek z kwiatów czarnego bzu. :)
OdpowiedzUsuńJa miodku nie robię od lat, bo nikt go nie chciał jeść. Chociaż teraz może Homek? Zobaczę, czy mi się będzie chciało zbierać mniszek na działce - a jest tego sporo.
W sumie banalny w przygotowaniu. Jeśli tylko Homek będzie chciał zbierać kwiatki, to mu zrób.
UsuńA sosen u nas nie ma. Zastanawiam się, czy z kosodrzewiny może być. Jeszcze ze dwa lata i będę przycinała końcówki łapek, to może by wystarczyło na mały słoik.
UsuńAsia, wyatłumacz mi jak gupiemu, co nigdy przetworu nie zrobił, a chce.
OdpowiedzUsuń15 minut obgotować z cukrem już?
Ile wody?
Cytryny dodać w jakiej formie, obrane tylko, pokrojne, wyciśnięte? Wyciągać je potem?
W słoikach pasteryzować, czy nalać i zakręcić?
Ewka
Ewa:
Usuń1. Zbierasz litr kwiatków (około 400), zostawiasz gdzieś rozłożone, żeby robale sobie poszły (często jest dużo tych żuczków, co to do żółtego ciągną).
2. Wrzucasz do gara, nie płuczesz, bo ziół podobno nie należy płukać (dlatego muszą być z pewnego miejsca). Zalewasz litrem wody, obgotowujesz 15 minut. Zostawiasz do następnego dnia. (ewentualnie tu gotujesz z plastrami 2 cytryn wyszorowanych i razem sobie stoją kwiatki i cytryny).
3. Kolejnego dnia przecedzasz płyn na sitku lub gazie, kwiatki odrzucasz (i cytryny jeśli były). Macerat (czy to macerat?) jest już żółto-brunatny. Stawiasz płyn na małym ogniu (dodajesz cytryny w plastrach, w miarę odpestkowane, jeśli chcesz, żeby zostały w słoiczkach; raczej szkoda je wyciągać z 'miodku', chyba, że do wykorzystania od razu), dodajesz ok. kg cukru i gotujesz powoli, aż nabierze konsystencji miodu (2-3 godziny).
4. Przelewasz gorące do czystych słoiczków. Zakręcasz i stawiasz odwrócone. Jak wystygną, to wieczko powinno być zassane i słoiczek gotowy do przechowywania przez dłuższy czas.
Opis długi, bo dygresji dużo robiłam, ale generalnie cała praca przy zbieraniu mniszka. Poza nim tylko 2 cytryny, litr wody i kg cukru.
Mam nadzieję, że nie namieszałam z tymi cytrynami. Można je dodać od razu na początku i odrzucić z kwiatami (wtedy nie pójdą do słoiczków) lub dodać już po odcedzeniu kwiatów i gotować cały czas z miodkiem. Wtedy robią się takie szkliste i prawie kandyzowane. Wywalać szkoda, bo dużo miodku by z nimi poszło. Można wyjąć i dodać do herbaty lub zostawić w słoiczkach. Ciekawiej to wygląda.
UsuńDzięki!
UsuńDobrze, że o tych robakach powiediałaś, bo bym miala miodek nie wegetariański :)
Jutro idziemy zbierać mlecze na łąkę.
Melduję, że zrobione. Pyszne. Będziemy robić więcej bo już widzę, że to szybko się skończy.
UsuńEwa
Ja też zrobiłam trochę miodku z mlecza, jeszcze go nie zasłoikowałam. Ale mam pytanie:
UsuńJak to robicie, dziewczyny, że odwracacie słoiki i one Wam nie ciekną? Mi zawsze ciekną. Ja już po prostu nie odwracam, czekam aż się zassą - i to zazwyczaj działa. Ale odwrócone nie zasysają się nigdy!!!
Mnie nie pytaj "jak robię", bo to moje pierwsze przetwory w życiu.
UsuńNo dobra, drugie, bo jakieś dwa miesiace temu zasłoikowałam paćkę z dyni, ale jej nie odwracałam, tylko pasterywozwałam. Cała zesikana ze strachu, że to pęknie podczas gotowania itd.
Wracając do odwracania. Bo było moje pierwsze odwracanie. Nic nie wyleciało, bo i nie przyszło mi do głowy, ze moggłoby. Pewnie dobre nastawienie pomogło. :) Albo to było szczęście nowicjusza.
Ale gotowałam długo, około trzech godzin, było gęste i ciemne. Może dlatego.
O hej. Fajnie, że Wam wyszło. Super, że u Ciebie Ewa schodzi, bo u mnie to w sumie sama muszę. Może jak miodu zabraknie, to się przestawią. Jeśli chodzi o odwracanie... mam wrażenie, że ze słoika wychodzi, jeśli się powietrze w słoiku jeszcze ogrzewa, gdy się odwraca. Zatem na spokojnie: wlewasz gorące do słoika, zakręcasz, po chwili dokręcasz szmatką i odwracasz. Może jak tą szmatką się przykryje na chwilę, to i pokrywka się zagrzeje odpowiednio.
Usuń