niedziela, 31 maja 2015

Życie wokół nas

Jak ciągle chyba wspominam wokół nas dużo się dzieje i niewątpliwie własna chałupka z kawałkiem zieleni i wielkie okna pomagają z obserwacjami. No i pewnie jeszcze to, że mieszkamy na wsi, choć w sumie we Wrocławiu w wielu miejscach również można się natknąć na dziki, sarny, czy mnóstwo pomniejszej zwierzyny (pisałam kiedyś o jeżu pod przedszkolem?).
To dzisiaj taki mały skrót tego, co udało mi się złapać telefonem.

Na początek ćma zaobserwowana przy oknie:

i prawdopodobnie jej jaja:

Jaja złożone na ramie okna, z dala od czegoś zielonego, więc pozbieraliśmy do słoiczka i czekamy, co się z nich wykluje. Po guglaniu wyszło mi, że to jakaś barczatka, ale teraz nie mogę znaleźć odpowiedniego linku i strony, żeby coś dać do porównania.

Tak będąc jeszcze przy oknach, to ostatnio mam taki widok:

Łan rumianków otacza dom z dwóch stron. Wysiał się sam zupełnie, w miejscu styku opaski piaskowej z glebą. Widocznie tam mu dobrze. Pachnie, szczególnie wieczorami, nieziemsko. Z okna wygląda uroczo, więc zabroniłam kosić.
Z trawnikiem za oknem i widokami przy śniadaniu wiąże się jeszcze kolejne zdjęcie:

Okazało się, że nasz trawnik jest świetnym miejscem do przynoszenia sobie myszy do zabawy. Można taką wypuścić na środku trawnika i, nie daj boziu, żeby się ruszyła. Ale niech się spróbuje nie ruszyć, to kocina jej pomoże. Powyżej Fifi (czy jak jej tam) w akcji. Mamy jeszcze drugiego, zaprzyjaźnonego, rudo-białego kota. Też z myszami u nas harcuje.
Szkoda myszek, choć w koło jest ich chyba sporo, więc i problemy mogą się pojawić. Mogliśmy już sobie obserwować, jak myszki się pasą trawą na naszej działce, ale dzisiaj trafiła nam się jeszcze inna gratka. Byliśmy na lokalnych zawodach wędkarskich. Nikt z nas tak naprawdę nie łowi, bo ani czasu, ani cierpliwości, ale Miłek od dwóch lat jest zapalonym miłośnikiem wędkarstwa. Ba, ma już nawet wędkę. A że nasze wiejskie koło wędkarskie bardzo prężnie działa i co roku organizuje dzieciakom zawody wędkarskie, to Mi drugi raz brał w nich udział. Ale nie o rybkach będzie, ale o małym złodziejaszku, który próbował nam podprowadzić przynętę dla ryb:


Zdjęcie robione z ręki, z może 20 cm.

czwartek, 28 maja 2015

Nirwana

Osiągnęliśmy jakiś taki stan nirwany. Wszystko trafiło w swoje koleiny. Mam poczucie, że szczęście już bliżej być nie może. Ciągle tylko czasu brak się zatrzymać i popatrzeć na to szczęście. Ale może to wcale nie jest takie złe, bo ciągle ktoś się przewija, dużo dzieje się w koło. Czyli dotarliśmy do stacji 'budowa skończona' i pełnym impetem wpadliśmy w inne sprawy. Nie mieliśmy momentu, że 'co by tu teraz zrobić'. Zaangażowaliśmy się w lokalne poprawianie świata, dodatkowo budowa ciągle nieskończona i choć zamarła na trochę, to czas ruszać z wykończeniami - co zacznie się lada dzień.
Dużo jest takich drobiazgów, które fajnie byłoby złapać i gdzieś zanotować (np. tutaj), aby sobie przypomnieć za jakiś czas, ale szkoda życia na siedzenie przed kompem, gdy tyle dzieje się w koło. A co się dzieje? Może niedługo się zbiorę, żeby napisać. Jeszcze mam wątpliwości, czy publicznie pisać o jakichś moich dywagacjach na temat publicznych spraw. Może trochę trzeba będzie się przymknąć z tym blogiem?

Jak zauważyłam, to wszyscy kończący budowę (linki z boku) jakoś zamilkli w jednym czasie. Więc to chyba jakiś powszechniejszy syndrom, że gdy się już dotarło do mety, choćby pierwszej z kilku, to jakoś nagle może nie tyle odchodzi ochota na pisanie (mi nie przeszła), ale 'z jakąś taką nieśmiałością' zamienia się w sumie profil bloga. Aga zaczęła kolejny. Ja nie chcę odcinać tego zamkniętego, ale jednak naszego etapu. Niech sobie pobędzie trochę taki chwiejny stan. Może niedługo się pozbieram i opiszę Wam jak poziomki rosną. A jak jagody. Śliczne mają kwiatki, które już przekwitły i tak właśnie sobie pomyślałam, że nie zrobiłam im żadnego zdjęcia. Ptaków przylatuje całe mnóstwo i sporej części nie znam. Ale miło każdego jednego widzieć w okolicy. Do lasku jest niedaleko. Może niedługo, gdy działki zarosną drzewami, zadomowią się w ogródkach na stałe i nie pouciekają daleko od ludzi. Zobaczymy w przyszłości, czy zrobi się zielono i sielsko w okolicy.
No nic, późno już. Dobranoc.

Etykiety

życie rodzinne (124) ogród (121) budowa (102) przetwory (31) marudzenie (28) plany (28) jojczenie (27) dywagacje (21) sso (20) filozofowanie (17) rośliny (17) dach (16) obserwacje (15) przyroda (15) zwierzęta (15) działka (14) mieszkanie (14) przyłącza (14) wnętrza (14) aranżacje (13) finanse (13) ogólne (13) życie na wsi (13) problemy (11) stan 0 (11) woda (11) covid19 (10) droga (10) nalewki (10) przepisy (9) sąsiedzi (9) kalkulacje (8) marzenia (8) okna (8) ptaki (8) wspomnienia (8) z netu (8) święta (8) ciocia dobra rada (7) prąd (7) bździuny (6) ogrzewanie (6) sądziad (6) absurdy (5) instalacje (5) kot (5) książki (5) radości (5) wiosna (5) zasłony (5) zdjęcia (5) zima (5) co ja robię tu? (4) elewacja (4) historycznie (4) kanalizacja (4) nie wiem co powiedzieć (4) politycznie tfu (4) sprawy wsi (4) wygrzebane z lamusa (4) łazienki (4) drzwi (3) fontanna (3) gaz (3) genealogia (3) inspiracje (3) kuchnia (3) odkrycia (3) pory roku (3) schody (3) wino (3) wyczytane (3) cuda natury (2) dokumenty (2) dom (2) energooszczędność (2) kompost (2) ku pamięci (2) ogrodzenie (2) pet challenge (2) piękne słowa (2) podłoga (2) przeprowadzka (2) ssz (2) wymiękam (2) zioła (2) a (1) bruki (1) dialogi (1) domek na drzewie (1) działania (1) kosopleciny (1) krupnik (1) muzyka (1) okolica (1) pogoda (1) poidełko (1) pytania bez odpowiedzi (1) reklama (1) strachy na lachy (1) szkoła (1) słowiańszczyzna (1) taras (1) tydzień Ziemi (1) wynajem (1) wypieki (1) z dialogów (1) zbiory (1) śmieci (1)