wtorek, 31 marca 2020

Zima do nas przyszła

Dziś po raz pierwszy, może i od roku, spadł śnieg. Nie napiszę, że po raz pierwszy tej zimy, bo zima oficjalnie skończyła sie ponad tydzień temu.

Leży sobie naa drogach i liściach. Jest cicho i bardzo sennie. Pracować się (w domu) nie chce. Wygląda tak, jakby cały świat spał. No, może z wyjątkiem ptaków. Przed chwilą siedział sobie taki jeden na gałązce przede mną. Coś trochę czerwonego na głowie, myślałam, że dzięcioł. Na szczęście lornetka w zasięgu ręki. Dzisiaj zatem mogłam poobserwować przez chwilę grubodzioba.
Zdjęcie oczywiście z netu (z wikipedii):
Ilustracja

A tu już moje własne zdjęcie sprzed kilku dni:

Koziołek sarny z ułamanym jednym różkiem praktycznie codziennie wędruje mi przed oknem, gdy pracuję.

poniedziałek, 16 marca 2020

Ogrodniczo...

 ...czas zacząć coś pisać. Bo nie piszę od dawna. Może dlatego, że niewiele robię coś w ogródku? A tu wiosna już prawie. Myślałam w tym roku, że zabiorę się elegancko w styczniu za wycinanie i sprzątanie. I powoli w każdy weekend coś popchnę do przodu, to do marca miałam się wyrobić. Nie wyszło. Jak co roku w sumie.
Za to zabrałam się (po pięciu latach planów) za grządki. Miały być podniesione, bo to lepiej niby rosną, bo w lepszą ziemię można wsadzić roślinki. Liczyłam na dużo kompostu od ubiegłego roku. W końcu waliłam do kompostownika naprawdę dużo różnych śmieci. Ba, nie mieściły mi się i dużą pryzmę musiałam usypać. I co? I kapiszon.

Jeden weekend przekopywałam kompostownik. Wygrzebałam wszystko do dna. Kompostu jak na lekarstwo. Właściwie to bardziej jakieś pokruszone resztki roślinne niż coś przetworzonego. Susza. Pustynia. Sahara. Jak to Guguś podsumowała: można zapałkę podłożyć. Kompostownik suchy jak pieprz. Przekopałam, przesypałam, dolałam sporo wody. Wyjęłam wszystkie gałęzie i róże (głupia ja, po co je tam dawałam). Pocięłam co się dało. Może zrobiłam lepiej?

Ponadto ścięliśmy część wierzby, najwyższe gałęzie na jesionie, sporo gałęzi krzaków. Cały materiał pocięłam jak się dało z myślą, że będzie na dno grządek podniesionych. Podobno tak ma być. Potem warstwa kompostu (no, u mnie tego ukruszonego suszu; kilka taczek udało się przesiać) i trochę ziemi.

Zatem jeden weekend robiłam kompostownik. W drugi wzięłam się za pryzmę kompostu, która była już poza kompostowanikiem, akurat na miejscu, gdzie planowałam grządki. Poza tym, w zeszłym roku, specjalnie przykryłam to miejsce grubą agrowłókniną, żeby perze zagłuszyć. I co? I kicha. Nie planowałam kopać tego kawałka, skoro grządki miały być podniesione, to po co? A tu odkryłam nową formę życia, bo perz pod agrowłókniną, chyba czerpał składniki odżywcze z kompostu i zgniłych resztek traw, rozrósł się niemożliwie. Zatem cały kawałek trzeba było przekopać. Zatem kolejne dwa dni kopałam jakieś 10 m2 przesiewając ziemię przez sito, żeby wyjąć kawałki kłączy. Potem i tak ten fragment udeptałam, ale co się nakopałam, to moje. Bajzel przy tym panował straszny. O taki:


Widać bałagan i pryzmę gałęzi. I pryzmę (niedużą) pseudokompostu. Ale... odezwała mi się koleżanka, że miałaby na zbyciu taką oto skrzyneczkę. Właściwie nakładkę na europaletę. I świetnie. Posadowiłam pierwszą. I jest szansa na kolejne. Ale przez koronę wirusa może i przez dwa tygodnie lub dłużej nie dowiem się, czy z tej szansy coś będzie :(
W każdym razie na dno gałęzie. Udeptane. Na to pseudokompost. Na to trochę ziemi. I już prawie można sadzić. Trochę się obawiam, że gdy wszystko siądzie, to nic nie będzie widać. Ale może wtedy coś dosypię i innego posadzę. W każdym razie z Po wysiałyśmy trzy rządki rzodkiewek i dwa sałaty. Pewnie za gęsto, ale co tam. Po siała, zasypywała, robiła dołki. I miała kupę radochy. Teraz też ma, bo czyta co piszę. :D

Zdjęcie może wrzucę jutro. Jak zrobię.


Etykiety

życie rodzinne (124) ogród (121) budowa (102) przetwory (31) marudzenie (28) plany (28) jojczenie (27) dywagacje (21) sso (20) filozofowanie (17) rośliny (17) dach (16) obserwacje (15) przyroda (15) zwierzęta (15) działka (14) mieszkanie (14) przyłącza (14) wnętrza (14) aranżacje (13) finanse (13) ogólne (13) życie na wsi (13) problemy (11) stan 0 (11) woda (11) covid19 (10) droga (10) nalewki (10) przepisy (9) sąsiedzi (9) kalkulacje (8) marzenia (8) okna (8) ptaki (8) wspomnienia (8) z netu (8) święta (8) ciocia dobra rada (7) prąd (7) bździuny (6) ogrzewanie (6) sądziad (6) absurdy (5) instalacje (5) kot (5) książki (5) radości (5) wiosna (5) zasłony (5) zdjęcia (5) zima (5) co ja robię tu? (4) elewacja (4) historycznie (4) kanalizacja (4) nie wiem co powiedzieć (4) politycznie tfu (4) sprawy wsi (4) wygrzebane z lamusa (4) łazienki (4) drzwi (3) fontanna (3) gaz (3) genealogia (3) inspiracje (3) kuchnia (3) odkrycia (3) pory roku (3) schody (3) wino (3) wyczytane (3) cuda natury (2) dokumenty (2) dom (2) energooszczędność (2) kompost (2) ku pamięci (2) ogrodzenie (2) pet challenge (2) piękne słowa (2) podłoga (2) przeprowadzka (2) ssz (2) wymiękam (2) zioła (2) a (1) bruki (1) dialogi (1) domek na drzewie (1) działania (1) kosopleciny (1) krupnik (1) muzyka (1) okolica (1) pogoda (1) poidełko (1) pytania bez odpowiedzi (1) reklama (1) strachy na lachy (1) szkoła (1) słowiańszczyzna (1) taras (1) tydzień Ziemi (1) wynajem (1) wypieki (1) z dialogów (1) zbiory (1) śmieci (1)