środa, 9 października 2019

Alkoholizujemy się...

...co prawda na razie bez alkoholu, chociaż, zaraz, zaraz, sprawdzę, ile tego jest...

No tak, znowu nie wiem od czego zacząć, to zacznę może chronologicznie. Ale chronologicznie od dzisiaj, bo jakbym miała sięgać pamięcią co, skąd mam, to bym nie sięgnęła. Zatem dzisiaj...

Albo jeszcze dwa dni temu... był przymrozek. Liście już trochę ścięło i na aktinidii smętnie zaczęły zwisać głównie owoce. A trzy dni temu były jeszcze twarde. Ale nic, dzisiaj są już wszystkie miękkie. Zatem do durszlaka, potem aronię. Niewiele jej również jest, bo to jeden, dwu- czy trzyletni krzaczek, ale kilka owocków ma, to do nadania barwy przetworom z aktinidii się nada. Bo zielonobury dżem chyba nikogo nie zachęci do skosztowania. Jeszcze w oko mi wpadły owoce jarzębu szwedzkiego. Drzewko ma cały może metr wysokości. W paczce było dodane chyba jako gratis, ale z uszkodzoną korą i byłam przekonana, że nic z niego nie będzie. Wsadziłam byle gdzie. Ostatecznie jednak duża sadzonka, która rosła w zaplanowanym miejscu padła. Zaś ten patyczek w ciągu kilku lat wyrósł i w tym roku pierwszy raz owocował. Zatem i jagody jarzębu wylądowały z aktinidią i aronią.

No i jeszcze w ogródku niepozbierany został pigwowiec. Więc i jego zgarnęłam. W ubiegłym roku kupiłam krzaczek pigwowca japońskiego. I ten zaskoczył mnie ogromnie, bo owoce miał wielkości jabłek. Może nie za dużych, ale zawsze. Za to z chyba sześciu krzaków pigwowca chińskiego pozbierałam mizeroty jakieś. Jabłuszka wielkości większych winogron. W jednym miejscu, już w lecie, z owocami stało się coś dziwnego, bo skórka zrobiła się taka brązowa. Nie zgniła, coś jak czasem na jabłkach jest, że jest gruba i szara. Niemniej te zostawiłam na krzaku. Może to jakiś parch?

Aktinidii i spółki wyszło jakieś 1,5 kg. Pigwowców 2,5 kg. Takie tam, na wieczorne przetwory.




I co teraz z tym robić? Z aktinidii - wiadomo - dżem. |A z pigwowca? Wydawało mi się, że na dżem, to średnio, bo taki twardy. Koleżanka na fejsie rzuciła, żeby jednak coś innego. Zatem zaraz jakiś przepis, pierwszy z brzegu - o, fajnie, bo alkohol potrzebny później - i już się w słoiku maceruje:
Tylko końcówkę trzeba był zalać spirytusem 70vol. Nie miałam, ale jakoś w szafkach u nas alkoholi tylko przybywa, a jakoś słabo ubywa, to zaraz wygrzebałam setkę ginu, co go dostaliśmy od kuzyna. Gin prosto ze Schwarcwaldu, odleżakowany chyba z rok czy dwa. Chyba się nadał? Dodałam jeszcze laskę wanilii (to czarne w słoiku) i ze dwie cytryny (choć w sumie nie wiem po co, bo pigwowiec jest kwaśny) i teraz ze 3-4 tygodnie ma sobie stać. 
Ale do słoika weszły mi jakieś 2/3 owoców, a że koleżanka podesłała drugi przepis, a mnie urzekły  w nim gwiazdki anyżu (akurat mam) i kora cynamonu (też mam!) i goździki (ostatnio kupowałam, ale przez przypadek w proszku :( ). I jeszcze pomarańcze też mam, bo mam fazę na zimowe herbatki. Zatem wieczność straciłam na odpestkowywaniu tych małych winogron i wszystko wylądowało w garze. I gotowało się tak:
 Ale to szybki przepis. Po ugotowaniu i przestudzeniu trzeba dodać alko. I zaczęło się moje grzebanie w szafie. Nawet nie wiedziałam, że tego tyle mam! Jedno, że od czasu do czasu dostajemy coś 'z górnej półki'. Ponieważ mocne, to nie zażywamy i sobie stoją. Potem dereniówki taty, chyba z trzech kolejnych lat. Mocne, niezbyt mi podchodzą, więc stoją. Dwie czy trzy flaszki nalewek kolegi, który rozprowadza je jako cegiełki na Szlachetną Paczkę. Do paczek się dokłądam, ale flaszki stoją. Z czego jedna, nalewka z płatków róży, ma już czwarty rok (z 2015). Potem jakieś dwa cosie w karafkach. Resztka nalewki od Roksariusa (Skorka, to ty kiedyś zostawiłaś). I jeszcze jakieś zlewki. Jakoś mi nie podchodzą. Ja lubię słodkie, takie do pociumkania, nie za mocne. Stała też butelka Pliski. Otworzyłam, pachniała mi akurat do pigwowca.
Pigwowiec miał się niby gotować 2 h. Ale się rozgotował, więc nie bardzo wiedziałam jak go ogarnąć. Wrzuciłam na sitko, co się zlało, to do nalewki. A co z pulpą? Przetarłam przez sito i do słoików. Taki dżemik o smaku anyżku, cynamonu i skórki pomarańczowej. Może na święta akurat?

Słoiki właśnie skończyły się wekować. Słój z nastawem na jedną nalewkę stoi na oknie. Butelka i buteleczka z gotową nalewką stoją sobie na razie na blacie. 6 słoiczków konfitury (jakoś tak wyszło) z aktinidii i dwa musu(?) z pigwowca. Jutro może zdążę zrobić zdjęcie, przy jakimś świetle.

A za miesiąc bądź dwa zobaczymy co wyjdzie do picia. Aha tę pigwówkę z pliską sobie popijam. Dodałabym więcej cukru, ale całkiem mi podchodzi. Jeszcze się musi sklarować.









7 komentarzy:

  1. Mniam! Zostaw trochę pigwówki na mój przyjazd niewiadomokiedy...

    A ten jarzęb (jarząb?) szwedzki to jak smakuje? Ma coś wspólnego z jarzębiną? Zresztą sprawdzę w guglu...

    OdpowiedzUsuń
  2. Zostawię jak dotrwa. Na razie mam 1 butelkę. Że słoja wyjdzie może 4. Chociaż dzisiaj kolega obiecał mi pigwę, to może zrobię więcej.

    OdpowiedzUsuń
  3. A jarząb szwedzki to taka jarzębina bez goryczki i można go przerabiać bez przemrażania. Liście ma jak jarząb mączny, który chyba jest niejadalny, a owoce troszkę bardziej różowe, niż jarzębina. I jagody są dość duże.

    OdpowiedzUsuń
  4. Kurczę, jak ja wam dzieczyny zazdroszczę obu tego ogarniecia z przetrowami. W życiu nic takiego nie zrobiłąm, a jak czytam przepis to nie dość, że wydaje mi się arcytrudny, to jak słysze na końcu, że wekować, to padam z przerażenia. Jak ja bym chciała tak umieć podejść do przetworów jak do klepania kotleta - że sie bierze i robi i już. Jak kiedyś którąś z was odwiedzę, to normalnie zmuszę, żeby mnie nauczyła najprostrzy dżemik zrobić, może się odblokuję.
    Ewka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz, ja też się musiałam 'odblokować', bo wydawało mi się to jakimiś magicznymi przepisami. Ale jak już w ogródku rośnie, to co? Wyrzucić? A tu się tylko okazuje, że: hyc do garnka, dodać cukru i gotować na małym ogniu. Potem do słoików. Można słoiki wsadzić do garnka i gotować przez 20 minut, ale czasem wystarczy po prostu obrócić na ściereczce 'do góry nogami' i to wystarczy. Ale bloker na początku duży. Wino, zapierałam się, że nie zrobię. Ale szpaki mnie przekonały. Nalewek też nie planowałam, bo też nie pijamy za bardzo, ale ostatnio koleżanka przyniosła cud, miód, malina! Może mi nie wyjdzie, to oddam rodzicom.

      Usuń
    2. Ja w ogóle rzadko o przepisach myślę, jak potrzebuję, to szukam w necie. A ostatnio poszłam na działkę i nazbierałam sporo malin - kwaśne i aromatyczne. Nikt nie chciał jeść więc zasypałam cukrem i zagotowałam, teraz jestem przeziębiona i mam jak znalazł... ;)

      Usuń
  5. Właśnie zobaczyłam, że ta nalewka, co to miała już tylko czekać, aż dojrzeje, to już dojrzała. Znaczy się zrobiła się galaretka. I co ja mam teraz zrobić? Wyjąć z butelki i dodać alko?

    OdpowiedzUsuń

Etykiety

życie rodzinne (124) ogród (121) budowa (102) przetwory (31) marudzenie (28) plany (28) jojczenie (27) dywagacje (21) sso (20) filozofowanie (17) rośliny (17) dach (16) obserwacje (15) przyroda (15) zwierzęta (15) działka (14) mieszkanie (14) przyłącza (14) wnętrza (14) aranżacje (13) finanse (13) ogólne (13) życie na wsi (13) problemy (11) stan 0 (11) woda (11) covid19 (10) droga (10) nalewki (10) przepisy (9) sąsiedzi (9) kalkulacje (8) marzenia (8) okna (8) ptaki (8) wspomnienia (8) z netu (8) święta (8) ciocia dobra rada (7) prąd (7) bździuny (6) ogrzewanie (6) sądziad (6) absurdy (5) instalacje (5) kot (5) książki (5) radości (5) wiosna (5) zasłony (5) zdjęcia (5) zima (5) co ja robię tu? (4) elewacja (4) historycznie (4) kanalizacja (4) nie wiem co powiedzieć (4) politycznie tfu (4) sprawy wsi (4) wygrzebane z lamusa (4) łazienki (4) drzwi (3) fontanna (3) gaz (3) genealogia (3) inspiracje (3) kuchnia (3) odkrycia (3) pory roku (3) schody (3) wino (3) wyczytane (3) cuda natury (2) dokumenty (2) dom (2) energooszczędność (2) kompost (2) ku pamięci (2) ogrodzenie (2) pet challenge (2) piękne słowa (2) podłoga (2) przeprowadzka (2) ssz (2) wymiękam (2) zioła (2) a (1) bruki (1) dialogi (1) domek na drzewie (1) działania (1) kosopleciny (1) krupnik (1) muzyka (1) okolica (1) pogoda (1) poidełko (1) pytania bez odpowiedzi (1) reklama (1) strachy na lachy (1) szkoła (1) słowiańszczyzna (1) taras (1) tydzień Ziemi (1) wynajem (1) wypieki (1) z dialogów (1) zbiory (1) śmieci (1)