czwartek, 24 stycznia 2019

Mróz, bliskie spotkania trzeciego stopnia i choroby...

...czyli jednak zima.
Szkoda tylko, że mróz bez śniegu. Byłoby pięknie, gdyby w koło było biało. Byłoby mniej depresyjnie, bo byłoby więcej światła. Jest jak jest, przynajmniej błota nie ma, więc jest się z czego cieszyć.
Kota wychodzi i wraca jak najszybciej z zimnym futerkiem. Wskakuje na kolana albo komputer, żeby się zagrzać. Łowi myszy na potęgę. Zastanawiam się ile ich (myszy) tu w koło mieszka, i że jeszcze wszystkich nie wytępiła?
Jeśli chodzi o życie wkoło, to ostatnio na uliczce obok miałam bliskie spotkanie z dzikami. Wracałam od koleżanki. Wiedziałam, że mogę się natknąć, bo tam dziki na okrągło gdzieś się kręcą. Jest tak, że idąc od koleżanki najpierw domy są po prawej stronie, a później po lewej, a po prawej nieużytek. I między tymi domami z prawej i lewej drogę przecina dzicza autostrada. Mając tę świadomość szłam najpierw blisko płotów tych po prawej, z myślą, że szybko hycnę na lewo i wtedy do już z górki. Doszłam do krańca płotu i wtedy, na mojej wysokości ŁYIIII... ŁYIII... Momentalnie fala gorąca, w tył zwrot i tylko szybka decyzja czy skakać przez płot i robić z siebie głupka, czy jednak dostojnie zająć strategiczną pozycję trochę dalej (tam był podjazd bez bramy, to mogłam się schować za jakąś skrzynką elektryczną). Zaczęłam się wycofywać ze świadomością, że gdyby dzik zaszarżował, to pewnie nawet przez ten płot nie zdążyłabym przeskoczyć. Był o szerokość drogi, czyli jakieś 8 m.
Dziki przelazły przez drogę. Pierwszy dość duży, drugi trochę mniejszy. Ten pierwszy miał ogon do góry, to nie wiem,czy był pokojowo nastawiony. Na szczęście nie zaczęły kwiczeć gdy przeskakiwałam między jedną stroną a drugą, bo to byłoby centralnie na ich trasie. Nie zdecydowałam się na kontynuowanie trasy, bo ostatnio koleżanka w tym samym miejscu naliczyła 13 dzików przechodzących z jednej strony na drugą. Czyli w każdej chwili reszta kawalkady mogłaby się napatoczyć. Zadzwoniłam po Łu i na metalowym rumaku uratował mnie z opresji.

Ale w sumie nie o tym miałam pisać. Miałam o tym, że Po jest chora. Wczoraj miała prawie 40 st.C. Dziś już chyba lepiej. Ja za to siedzę i pogrążam w maraźmie. Coś bym zrobiła, ale nic mi się nie chce. Tyle czasu zmarnować? Zgroza!
Choć nie do końca, bo skończyłam książkę Yuval Noah Harari (Yuvala Noacha Harariego? - powinniśmy to odmienać, czy już się coś zmieniło w zasadach j. polskiego?) Sapiens. Od zwierząt do bogów i zaczęłam drugą tegoż autora Homo deus. Generalnie bardzo mocno systematyzują dylematy, które pewnie nie tylko w mojej głowie ukształtowały się w ostatnim czasie. Dylematy egzystencjalne. Referować książek nie będę. Polecam. Myślałam, że przechodzę kryzys wieku średniego, ale jednak to chyba jakaś ogólniejsza tendencja w wątpliwościach, które rodzą się po spojrzeniu na ten najpiękniejszy ze światów. Cieszę się z jednej strony, że wszytko mi się ładnie poukładało, w wiedzy w jakim punkcie życia, cywilizacji, społeczenstwa się znajduję. Stoję tylko w punkcie, że muszę podjąć decyzję 'Co dalej?'. I jeszcze nie wiem.
Kilka dni temu rzuciłam Łukaszowi, że powinnam przestać zajmować się poprawianiem świata w koło, i powinnam zająć własną karierą (jak głupio to nie brzmi) i rozwojem dzieciaków. Pierwsze sprawia mi ostatnio przyjemność, czuję, że mam niejaki wpływ na to, w jakim punkcie się znajduję i co mogę. Drugie, bo z jednej strony mam poczucie, że ostatnie lata mocno zaniedbaliśmy, ze względu właśnie na 'ratowanie świata' w koło nas, drugie, że za jakiś czas zapewne wyniki na tym polu będą sprawiały mi przyjemność. Zaś ich brak - poczucie zmarnowania życia. Tylko co tu można zrobić? Nie mam jakiegoś planu i chyba brak mi wiedzy. Nasi rodzice radzili sobie jak mogli i potrafili, czyli generalnie byłyśmy puszczone samopas. Miało to i dobre i złe stony. Dobre, bo uczyłyśmy się samodzielności. Głównie na własnych błędach; z lepszym instynktem (to chyba ja). Gorsze, bo nie uczyłyśmy się systematyczności i pracowitości. Tu chyba lepiej wyszła Aga, której więcej w tym zakresie włożyła do głowy Babcia Kazia. Ja się codziennie zmagam z własnym lenistwem i brakiem umiejętności zarządzania sobą w czasie. Ale wchodzę w rozważania bez puenty.
Chciałam dobrnąć do innego tematu, mianowicie bodajże w niedzielę Łu trafił na jakiś artykuł dot. genealogii. Dotarł do portali, gdzie można wrysowywać swoje drzewo, dane o antenatach, pociotkach, zstępnych. Jeśli ktoś już ktoś daną osobę opisał w innym drzewie, to można znaleźć trochę informacji wpisanych przez inne osoby, jak można się spodziewać - spokrewnione. Można też dotrzeć do dużej ilości zdygitalizowanych dokumentów. Szczególnie tereny zaboru pruskiego miały również w tym zakresie Ordnung jak się patrzy i Łu znalazł sporą ilość udostępnionych dokumentów z Wielkopolski. Wraz z aktami narodzin, ślubów czy śmierci. Dokumenty poświadczające rannych w I wojnie światowej. Dotarli w przodkach do XVIII w. Ja, że głównie mam  rodzinę z kresów, to niewiele się dogrzebałam. Trochę liczę na połączenie drzew z rodziną, która z tego co wiem ma wygrzebane dużo głębiej korzenie. Portale dają taką możliwość, ale oczywiście nie za darmo. Na razie się zastanawiamy, czy płacić, bo niby zachęcają, że 2 tygodnie za darmo, ale jest w tym sporo kruczków:

  1. W sumie nie wiadomo dokładnie za co się płaci.
  2. Aby dostać darmowe 2 tygodnie, to już trzeba podać numer karty kredytowej. Czyli nawet jak zrezygnujesz, to i tak cię mają namierzonego.
  3. Fajnie jest poznać innych, ale podobnie inni mają dostęp do ciebie. Może to być korzystne, ale czy zawsze?
  4. Konstrukcja opłat jest tak zmontowana, że mi się włącza czerwone światło. Jak zapomnisz zrezygnować, to automatycznie zabierają ci kaskę za rok (ponad 100 dolców). Po roku pewnie dokładanie to samo. Jak zrezygnujesz, to ciekawe jakie dane stracisz? Niby wracasz do wersji podstawowej, ale czy dane, które się zebrało z wersji pełniejszej też kasują? 
  5. Na razie zaobserwowałam, że po kilku dniach cena trochę spadła. Chyba warto poczekać.
  6. Jeśli się zdecydujemy na jakiś darmowe dwa tygodnie, to chyba lepiej najpierw uzupełnić co się da, a dopiero później uzupełnić. Nie spieszy się.

No i możliwe są badania DNA. Ale to temat na kolejny post.

Z ciekawostek, to wygrzebałam fiszkę Tajnej Policji w Opolu kartoteki personalnej osób, które w jakikolwiek sposób angazowały się po stronie polskiej Josefa Nolla. Tak się nazywal mój pradziadek.

Czy to jednak o niego chodzi? I o co w sumie chodzi w tej fiszce?
Ponieważ rodzinę mamy na Śląsku Opolskim i tam zawsze były korzenie mojej Babci, to na fali starania się o niemiecki paszport myśleliśmy, że właśnie te śląskie korzenie rodzina będzie starała się wykorzystać w wykazaniu swojej niemieckości. Pamiętam tylko, że Babcia powiedziała, że tą drogą się nie da. Może to świadczy właśnie, że przedwojenna rodzina czuła się jednak bardziej z Polską związana? Choć wiem, że Babcia chodziła do 8 letniej szkoły niemieckiej. Jeden z braci Babci był w Wermachcie (ha!), drugi w Wojsku Polskim. Babci mąż, czyli Dziadek Józek z kolei pochodził z Wileńszczyzny. Choć jego mama, czyli moja prababcia, bodajże z Kamesznicy, spod Baraniej Góry (górolka, znaczy się) i w tamtych okolicach też mamy rodzinę.

Eee, posprawdzałam na mapie gdzie jest Nowa Wieś Królewska i Szczepanowice. Obie są obecnie w granicach administracyjnych Opola. Wiem, że babcia urodziła się w Ligocie Małej koło Polskiej Cerekwi, czyli niby opolszczyzna, ale jednak wtedy ludzie tak nie skakali z miejscowości do miejscowości. Raczej o innego Józefa Nolla chodzi.

I tak mniej więcej wygląda śledztwo rodzinne. Potwornie wciąga, szczególnie jeśli odkryje się jakąś perełkę. Ja perełek nie odkryłam, ale miło jest, gdy się widzi, że np. w budowanym drzewie genealogicznym ktoś jeszcze nawiązuje do osoby w naszym. Obecnie algorytmy umożliwiają dowiązania na bazie dostępnych danych. Można zweryfikować, czy to o tę osobę chodzi; w rozszerzonej wersji potwierdzić zgodność; nawiązać kontakty. Pytanie, czy to robić?

I kolejny zwrot wątpliwości, wracając do książek Harariego. Opisuje on rozpad więzów rodzinnych w procesie 'cywilizowania' się nas. Że zastępujemy te więzi innymi więzami, z różnymi grupami, z którymi się obecnie bardziej utożsamiamy. Po co się stresować ciotką pijaczką, skoro można mieć fun w Partii Przyjaciół Piwa? I tu smutne fakty. Szeroka grupa rodzinna jest dużo bardziej odporna na wpływy z zewnątrz. Trzeba się do niej dostosować, czasem nie jest nam 'po drodze'. Jednak zwarty front dużej rodzinnej grupy to ogromne wsparcie w latach kryzysowych. Obecnie jesteśmy samowystarczalni. Każda jednostka stara się mieć swoje mieszkanko, utrzymywać się. I nie jest to trudne w obecnych czasach. Jeśli jednak wróciłyby czasy walki o przetrwanie, to zostajemy sami.
Może czasem warto posłuchać bajek? Tym razem Merida Waleczna:
Losie zmień się jak kazano! Przywróć więź przez dumę zerwaną.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Etykiety

życie rodzinne (124) ogród (121) budowa (102) przetwory (31) marudzenie (28) plany (28) jojczenie (27) dywagacje (21) sso (20) filozofowanie (17) rośliny (17) dach (16) obserwacje (15) przyroda (15) zwierzęta (15) działka (14) mieszkanie (14) przyłącza (14) wnętrza (14) aranżacje (13) finanse (13) ogólne (13) życie na wsi (13) problemy (11) stan 0 (11) woda (11) covid19 (10) droga (10) nalewki (10) przepisy (9) sąsiedzi (9) kalkulacje (8) marzenia (8) okna (8) ptaki (8) wspomnienia (8) z netu (8) święta (8) ciocia dobra rada (7) prąd (7) bździuny (6) ogrzewanie (6) sądziad (6) absurdy (5) instalacje (5) kot (5) książki (5) radości (5) wiosna (5) zasłony (5) zdjęcia (5) zima (5) co ja robię tu? (4) elewacja (4) historycznie (4) kanalizacja (4) nie wiem co powiedzieć (4) politycznie tfu (4) sprawy wsi (4) wygrzebane z lamusa (4) łazienki (4) drzwi (3) fontanna (3) gaz (3) genealogia (3) inspiracje (3) kuchnia (3) odkrycia (3) pory roku (3) schody (3) wino (3) wyczytane (3) cuda natury (2) dokumenty (2) dom (2) energooszczędność (2) kompost (2) ku pamięci (2) ogrodzenie (2) pet challenge (2) piękne słowa (2) podłoga (2) przeprowadzka (2) ssz (2) wymiękam (2) zioła (2) a (1) bruki (1) dialogi (1) domek na drzewie (1) działania (1) kosopleciny (1) krupnik (1) muzyka (1) okolica (1) pogoda (1) poidełko (1) pytania bez odpowiedzi (1) reklama (1) strachy na lachy (1) szkoła (1) słowiańszczyzna (1) taras (1) tydzień Ziemi (1) wynajem (1) wypieki (1) z dialogów (1) zbiory (1) śmieci (1)