niedziela, 3 marca 2019

Z nową wiosną...

...nowy ogród.
Pojechałam trochę, bo nie nowy, ale jak co roku trzeba od nowa zasuwać i nowe coś zrobić.
Czasu mało, ale w ten weekend udało mi się oba dni spędzić w ogródeczku. Od razu napiszę, że zdjęć nie ma, bo wolałam pracować zamiast latać i cykać zdjęcia. A zdjęcia byłyby co najmniej dwa, bo pięknie zakwitł jaśmin (choć oba krzaczki mam w piip miejscu, bo jeden za śmietnikiem na skrzynce elektrycznej, a drugi ma zasłaniać rurę od szamba, ale coś mu się nie chce), a na trawniku wyszły pierwsze krokusy. Fioletowe. Takie przecinki. Pogoda taka se, więc zazwyczaj są zwinięte. Pewnie zanim je zobaczę rozkwitnęte, to będą już przekwinęte. :p

W ogródku robię, robię, robię... końca nie widać. W zasadzie to jakbym nie zaczęła, bo grzebnięte w stu miejscach i nigdzie konkretów.
W zasadzie dziwny mam ten ogród. Gdzie nie patrzę, jak ludzie przygotowują coś w ogrodzie, to w zasadzie zajmują się na przykład całą grządką. Od początku do końca: skopią, odchwaszczą, przykryją agrowłókniną (lub nie), rozparcelują kwiatki, wkopią, rozgrabią, dadzą ściółkę z kory (czy jakąś inną).
Ja działam w jakiś zupełnie dla mnie nieogarnięty sposób. Tu kawałek zgrabię, znajdę chwasta, to się zabieram za jego wyrywanie, ale nie bardzo idzie, to próbuję wykopać, zrobił sie dołek, to trzeba zasypać, to może ziemię przygotuję, ale to muszę gdzieś wykopać. Rano wyciągnęłam cebule, co to je jakiś czas temu kupiłam, z myślą, że wsadzę do ziemi i w zasadzie na dzisiaj wystarczy. Nie wiem jak to się stało, że wyciągnęłam tylko te cebule (potem cały dzień leżały na trawniku) i stwierdziłam, że tylko przegrabię ziemię przy jagodach, bo ich praktycznie nie widać. Zaczęłam zgrabiać liście, których w zasadzie nie miałam jak już upchnąć do kompostownika. To może by się jednak wziąć za kompostownik. Ale dopiero w piątek zamówiłam sito do kompostu. To pewnie przyjdzie gdzieś w tygodniu. W każdym razie na razie nie wydobędę kompostu. Ale kompost prawie wypływa. To może by jednak sprzątnąć w koło. Bo jak już to sito przyjdzie, to nawet nie będzie gdzie przesiewać i gdzie tego kompostu użyć.

Zatem przez cały dzień głównie cięłam gałęzie z kompostownika na drobniejsze, zrobiłam porządek wokół, przegrabiłam wgłębnik. Potem wzięłam się za skarpkę przy kompostowniku. Kiedyś to było najśliczniejsze miejsce na działce, bo z kilkoma kwiatkami (gdy reszta była obrazem nędzy i rozpaczy(. :) Teraz, w cieniu, nic tam nie chce rosnąć oprócz chwastów. Podnóże skarpki wykończyłam kostkami granitowymi. Głównie po to, żeby się skarpka nie rozłaziła.
Powyżej grabiłam, grabiłam, grabiłam. Bo rosły tam nawłocie, komosy, bylice i wrotycz. Czyli same sterczące badyle, a pod nimi perz.
Wygrzebałam resztki włókniny, przykryłam co wyłazi z ziemi. Na to przewaliłam kupę chwastów. I tak będzie to stało ze trzy tygodnie. Może w tym czasie padnie to, co pod włókniną?

I na tym w zasadzie miałam kończyć, ale trzeba było jeszcze pozbierać narzędzia. I te nieszczęsne cebulki, które cały dzień smętnie leżały na trawniku. Ale że cebulki lilii zdążyły podpleśnieć, to jednak trzeba je było wstawić do ziemi. Popatrzyłam po grządkach, 'to może tu'. Wsadziłam pierwszych kilka, ale ziemia była jakaś taka z chwastami. To znowu za widły i przekopać kawałeczek. Zmieściły się tam dwie odmiany lilii (czerwona i różowa), niebieskie kosaćce, białe kosaćce abisyńskie i błonczatki. I na koniec, to znaczy na przedzie, zawilce. Na obrazku były w kolorach niebieskim, czerwonym i  białym. Mam nadzieję, że pi razy oko to wszystko będzie jakoś współgrać.
Nie napisałam jeszcze, że zamówiłam chyba 100 różnego rodzaju bylin i cebul. Planuję wtykać w tym tygodniu. Może wreszcie ten nasz ogród się choć trochę kwitnący zrobi?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Etykiety

życie rodzinne (124) ogród (121) budowa (102) przetwory (31) marudzenie (28) plany (28) jojczenie (27) dywagacje (21) sso (20) filozofowanie (17) rośliny (17) dach (16) obserwacje (15) przyroda (15) zwierzęta (15) działka (14) mieszkanie (14) przyłącza (14) wnętrza (14) aranżacje (13) finanse (13) ogólne (13) życie na wsi (13) problemy (11) stan 0 (11) woda (11) covid19 (10) droga (10) nalewki (10) przepisy (9) sąsiedzi (9) kalkulacje (8) marzenia (8) okna (8) ptaki (8) wspomnienia (8) z netu (8) święta (8) ciocia dobra rada (7) prąd (7) bździuny (6) ogrzewanie (6) sądziad (6) absurdy (5) instalacje (5) kot (5) książki (5) radości (5) wiosna (5) zasłony (5) zdjęcia (5) zima (5) co ja robię tu? (4) elewacja (4) historycznie (4) kanalizacja (4) nie wiem co powiedzieć (4) politycznie tfu (4) sprawy wsi (4) wygrzebane z lamusa (4) łazienki (4) drzwi (3) fontanna (3) gaz (3) genealogia (3) inspiracje (3) kuchnia (3) odkrycia (3) pory roku (3) schody (3) wino (3) wyczytane (3) cuda natury (2) dokumenty (2) dom (2) energooszczędność (2) kompost (2) ku pamięci (2) ogrodzenie (2) pet challenge (2) piękne słowa (2) podłoga (2) przeprowadzka (2) ssz (2) wymiękam (2) zioła (2) a (1) bruki (1) dialogi (1) domek na drzewie (1) działania (1) kosopleciny (1) krupnik (1) muzyka (1) okolica (1) pogoda (1) poidełko (1) pytania bez odpowiedzi (1) reklama (1) strachy na lachy (1) szkoła (1) słowiańszczyzna (1) taras (1) tydzień Ziemi (1) wynajem (1) wypieki (1) z dialogów (1) zbiory (1) śmieci (1)