środa, 15 sierpnia 2012

Cha... cha... cha...

...ha!
Tego bym nie przewidziała, a gdyby ktoś mi powiedział, to bym się popukała. Ale po kolei.

Zrobiliśmy dzisiaj piękny spacer rowerowy parkiem krajobrazowym doliny Bystrzycy. Jakby ktoś pytał, to polecam. Wracając wstąpiliśmy na działkę. Trzy sprawy:

1. Wydawało mi się, że za głęboko weszli przyłączem wody w działkę. Że powinno wyjść w narożniku domu, a wyjdzie prawie na środku. Kawałek taśmy pakowej + szczątki taśmy mierniczej - wszystko dało się sprawdzić. Małe zaskoczenie - wszystko wygląda OK.

2. Może już o tym wcześniej pisałam? Tak na oko odległość ściany sąsiada od naszej działki to 3 m. Tyle powinna wynosić odległość ściany bez okien i - jeśli dobrze pamiętam - to na projekcie również nie było żadnych okien. Korzystając z tego samego ustrojstwa zmierzyliśmy odległość domu sąsiada od granicy, wyszło ok. 3,5 m. I tu mały zonk, bo okna są. Jedno w garażu, drugie w pokoju na poddaszu. Hmm, i co teraz? Kłócić się z sąsiadem? Zablokować odbiór? O pół metra? Niby nic, ale akurat z tej strony będziemy mieć taras i bardzo na rękę było dla mnie, że okien nie będzie. Głównie to mi chyba przykro, bo z sąsiadami raczej dogadywaliśmy się bez problemu. Więc czemu nie zapytali chociaż?

3. No i punkt kulminacyjny zwiedzania włości. W planie było pozbieranie pomidorków, które akurat się zaczęły czerwienić. Idziemy na grządkę, której zza chaszczorów zazwyczaj nie widać. Podchodzimy, patrzymy, a tu... grządki nie ma! Cały teren jest pięknie zryty przez dziki. Dokładnie to, co przekopałam i jakieś drobne kawałki w miejscach, gdzie usunęłam wysokie chaszcze i dało się choćby kocyk dla Po położyć.
Jak one znalazły ten mój mały spłachetek? A może to nie dziki? Choć myślę, że ludzie by jednak jakieś inne ślady zostawili. Żeby było śmieszniej, to obryte było wszystko, co było przeze mnie w tym roku ruszone. Z wyjątkiem fragmentu z pomidorami! Wytłumaczy mi ktoś, czemu dziki nie rzuciły się na pomidory?
Łu tylko stwierdził: "Wiedziałem, że tak będzie!". A ja w sumie się cieszę, że moje założenia, żeby grosza w to nie wkładać, były słuszne. ;) Kawałek miałam przekopany, to mam jeszcze raz. Na wiosnę będzie łatwiej to ruszyć. ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Etykiety

życie rodzinne (124) ogród (121) budowa (102) przetwory (31) marudzenie (28) plany (28) jojczenie (27) dywagacje (21) sso (20) filozofowanie (17) rośliny (17) dach (16) obserwacje (15) przyroda (15) zwierzęta (15) działka (14) mieszkanie (14) przyłącza (14) wnętrza (14) aranżacje (13) finanse (13) ogólne (13) życie na wsi (13) problemy (11) stan 0 (11) woda (11) covid19 (10) droga (10) nalewki (10) przepisy (9) sąsiedzi (9) kalkulacje (8) marzenia (8) okna (8) ptaki (8) wspomnienia (8) z netu (8) święta (8) ciocia dobra rada (7) prąd (7) bździuny (6) ogrzewanie (6) sądziad (6) absurdy (5) instalacje (5) kot (5) książki (5) radości (5) wiosna (5) zasłony (5) zdjęcia (5) zima (5) co ja robię tu? (4) elewacja (4) historycznie (4) kanalizacja (4) nie wiem co powiedzieć (4) politycznie tfu (4) sprawy wsi (4) wygrzebane z lamusa (4) łazienki (4) drzwi (3) fontanna (3) gaz (3) genealogia (3) inspiracje (3) kuchnia (3) odkrycia (3) pory roku (3) schody (3) wino (3) wyczytane (3) cuda natury (2) dokumenty (2) dom (2) energooszczędność (2) kompost (2) ku pamięci (2) ogrodzenie (2) pet challenge (2) piękne słowa (2) podłoga (2) przeprowadzka (2) ssz (2) wymiękam (2) zioła (2) a (1) bruki (1) dialogi (1) domek na drzewie (1) działania (1) kosopleciny (1) krupnik (1) muzyka (1) okolica (1) pogoda (1) poidełko (1) pytania bez odpowiedzi (1) reklama (1) strachy na lachy (1) szkoła (1) słowiańszczyzna (1) taras (1) tydzień Ziemi (1) wynajem (1) wypieki (1) z dialogów (1) zbiory (1) śmieci (1)