piątek, 17 lipca 2020

Czarne złoto...

...jakoś tak mi przyszło w kontekście czarnych porzeczek, które dzisiaj obrałam z krzaków, wrzuciłam do gara i... już się wekuje kilkanaście słoiczków. Jeju, pychota! Najlepszy dżem z możliwych. No, może jeszcze powidła śliwkowe...
 W poprzednich latach jakoś krzaczki porzeczek mi mszyce niszczyły, przez co owoców było niewiele. W tym roku nie dość że dużo, to jeszcze prawie tak wielkie jak małe wiśnie.


 Zebrało się ponad 2,5 kg z jednego i pół krzaczka. To pół krzaczka, bo nie zauważyłam, że jedne były wcześniejsze i już duża część obleciała albo przyschła.

O dziwo do czarnej porzeczki, mimo iż taka kwaśna, nie trzeba dawać tak dużo cukru. Ja na te 2,5 kg dodałam jeden kg cukru i w sumie mogłoby być mniej. Mogłam też dodać brązowy cukier trzcinowy, ale 'too late'. I tak przepyszny i Łu pewnie będzie go wyciągał w pierwszej kolejności. Aha i wcale nie musiałam go za długo gotować. Może pół godziny odparowywałam w garnku i chyba będzie dobrze.

No i zastanawiam się jeszcze, co można robić innego z tych owoców. W tym roku to w zasadzie na wszystko przepis: owoce + cukier = coś (dżem, galaretka, konfitura, powidła). Może by coś zacząć eksperymentować? Takim moim wyjątkowym dżemem była aktinidia z aronią. Jednak w tym roku aktinidii nie będzie. Są jakieś pojedyncze owocki:
I w zasadzie aronię będę musiała chyba zrobić samą. Dotychczas traktowałam ją jako dodatek do czegoś.

A na koniec jakiś ptaszek, którego nie mogę zidentyfikować, trochę jak wróbelek, ale jakby mniejszy i bardziej popielaty. Często kica po brzozach szukając czegoś do zjedzenia, ale zawsze tak, że trudno mu się przypatrzeć:




I tu może pani kląskawka, ale również słabiutko widać:

Chyba jednak trzeba zainwestować w statyw i większą lufę.

2 komentarze:

  1. Heh, nie wiedziałam, że masz czarne porzeczki. Oberwałaś wszystkie? Bo ja uwielbiam, a nie mam dostępu, mój krzak zupełnie łysy...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hmm, może jakieś pojedyncze jeszcze się znajdą. :(

      Usuń

Etykiety

życie rodzinne (124) ogród (121) budowa (102) przetwory (31) marudzenie (28) plany (28) jojczenie (27) dywagacje (21) sso (20) filozofowanie (17) rośliny (17) dach (16) obserwacje (15) przyroda (15) zwierzęta (15) działka (14) mieszkanie (14) przyłącza (14) wnętrza (14) aranżacje (13) finanse (13) ogólne (13) życie na wsi (13) problemy (11) stan 0 (11) woda (11) covid19 (10) droga (10) nalewki (10) przepisy (9) sąsiedzi (9) kalkulacje (8) marzenia (8) okna (8) ptaki (8) wspomnienia (8) z netu (8) święta (8) ciocia dobra rada (7) prąd (7) bździuny (6) ogrzewanie (6) sądziad (6) absurdy (5) instalacje (5) kot (5) książki (5) radości (5) wiosna (5) zasłony (5) zdjęcia (5) zima (5) co ja robię tu? (4) elewacja (4) historycznie (4) kanalizacja (4) nie wiem co powiedzieć (4) politycznie tfu (4) sprawy wsi (4) wygrzebane z lamusa (4) łazienki (4) drzwi (3) fontanna (3) gaz (3) genealogia (3) inspiracje (3) kuchnia (3) odkrycia (3) pory roku (3) schody (3) wino (3) wyczytane (3) cuda natury (2) dokumenty (2) dom (2) energooszczędność (2) kompost (2) ku pamięci (2) ogrodzenie (2) pet challenge (2) piękne słowa (2) podłoga (2) przeprowadzka (2) ssz (2) wymiękam (2) zioła (2) a (1) bruki (1) dialogi (1) domek na drzewie (1) działania (1) kosopleciny (1) krupnik (1) muzyka (1) okolica (1) pogoda (1) poidełko (1) pytania bez odpowiedzi (1) reklama (1) strachy na lachy (1) szkoła (1) słowiańszczyzna (1) taras (1) tydzień Ziemi (1) wynajem (1) wypieki (1) z dialogów (1) zbiory (1) śmieci (1)