poniedziałek, 30 września 2013

Znowu...

...siedzę z Po w domu.
Choć, że siedzę, to za dużo powiedziane. A może za mało. Bo oczywiście korzystam z roboczego dnia w domu i załatwiam różne sprawy, których nie mogę załatwić 'po godzinach' czy w weekendy. Np., korzystając z konieczności zawiezienia Mimona na gitarę do szkoły, złożyłam dwie sprawy do p. dyrektor szkoły:
- pierwsza dotyczy usunięcia konta SKO Mimona w banku PKO, czego ja, jako rodzic zrobić nie mogę, bo nie został mój podpis gdzieś podany. Pisałam o tym? Że w szkole uruchomiono konta SKO. Z niechęcią, i tylko po to, żeby Mi nie musiał nosić gotówki do szkoły i w razie potrzeby miał możliwość zapłacić np. za wycieczkę czy coś podobnego, uruchomiliśmy mu to cudo. Ku własnemu problemowi. Bo wicedyrektorka, która miała być odpowiedzialna za SKO stwierdziła, że nie będzie dzieciom wypłacać pieniędzy, więc jedyna przyczyna uczestniczenia w tej szopce umarła. A później przez pół roku zastanawiałam się, jak dotrzeć do placówki szacownego banku, gdzie po godzinnym tłumaczeniu się, zgodzie na wprowadzenie swoich danych (!) do systemu, i łamiąc pewnie ze sto procedur udało mi się wyciągnąć wpłaconych kilkadziesiąt tygodniówek. Ale konta nie udało mi się zamknąć; ciekawe, czy dyrektorka się o to pofatyguje.
- druga sprawa, to frekwencja nauczycieli w szkole, na lekcjach. Kuriozalnie to brzmi, ale tak na moje krzywe oko to przez wrzesień w klasie Mimona nie odbyło się 15-20% lekcji! Praktycznie nie ma dnia, żeby odbyły się wszystkie lekcje zgodnie z planem. I to wszystko po tym, jak na pierwszym zebraniu wałkowano temat frekwencji wśród uczniów. Super przykład.

Z budowlanych spraw... byłyśmy z Po w tartaku. Zostawiłyśmy zestawienie do więźby. Dach gdzieś będą zaczynać za miesiąc, ale już trzeba powoli zamawiać i uzgadniać co i jak, a wykonawca obudziłby się pewnie trzy dni przed. ;) W każdym razie mam zestaw spraw do uzgodnienia z wykonawcą. Trochę mnie martwi, czy sobie da radę z więźbą. Pewnie weźmie jakiegoś pociotka, bo tam wszyscy w rodzinie zajmują się różnymi etapami budowy i wszystko jest na zasadzie 'zrobi się'. Martwi mnie to, choć może niepotrzebnie? Musiałabym jakiś dach robiony przez wykonawcę zobaczyć na własne oczy, ale nie wiem, czy się z tym wyrobię.

Zaś jeśli chodzi o wykonane prace, to dzisiaj, jak widziałam, montowali nadproża nad oknami. Do środy powinni skończyć ściany nośne parteru.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Etykiety

życie rodzinne (124) ogród (121) budowa (102) przetwory (31) marudzenie (28) plany (28) jojczenie (27) dywagacje (21) sso (20) filozofowanie (17) rośliny (17) dach (16) obserwacje (15) przyroda (15) zwierzęta (15) działka (14) mieszkanie (14) przyłącza (14) wnętrza (14) aranżacje (13) finanse (13) ogólne (13) życie na wsi (13) problemy (11) stan 0 (11) woda (11) covid19 (10) droga (10) nalewki (10) przepisy (9) sąsiedzi (9) kalkulacje (8) marzenia (8) okna (8) ptaki (8) wspomnienia (8) z netu (8) święta (8) ciocia dobra rada (7) prąd (7) bździuny (6) ogrzewanie (6) sądziad (6) absurdy (5) instalacje (5) kot (5) książki (5) radości (5) wiosna (5) zasłony (5) zdjęcia (5) zima (5) co ja robię tu? (4) elewacja (4) historycznie (4) kanalizacja (4) nie wiem co powiedzieć (4) politycznie tfu (4) sprawy wsi (4) wygrzebane z lamusa (4) łazienki (4) drzwi (3) fontanna (3) gaz (3) genealogia (3) inspiracje (3) kuchnia (3) odkrycia (3) pory roku (3) schody (3) wino (3) wyczytane (3) cuda natury (2) dokumenty (2) dom (2) energooszczędność (2) kompost (2) ku pamięci (2) ogrodzenie (2) pet challenge (2) piękne słowa (2) podłoga (2) przeprowadzka (2) ssz (2) wymiękam (2) zioła (2) a (1) bruki (1) dialogi (1) domek na drzewie (1) działania (1) kosopleciny (1) krupnik (1) muzyka (1) okolica (1) pogoda (1) poidełko (1) pytania bez odpowiedzi (1) reklama (1) strachy na lachy (1) szkoła (1) słowiańszczyzna (1) taras (1) tydzień Ziemi (1) wynajem (1) wypieki (1) z dialogów (1) zbiory (1) śmieci (1)